SK Telekom vs KOO Tigers

 

27 dni. 16 zespołów. 96 graczy. 4 miasta. Miliony widzów na żywo, i przed ekranami telewizorów i komputerów. Wszystko sprowadza się do tej jednej chwili, gdy upadnie jeden z Nexusow, a publiczność berlińskiej O2 areny będzie skandować nazwę zwycięskiej drużyny, która wzniesie Summoners Cup. Przyjrzyjmy się bliżej meczowi, który będzie zwieńczeniem wielkiego święta wszystkich graczy League of Legends

Pretendenci

Chociaż z tego samego regionu, SK Telekom i KOO Tigers to dwa diametralnie różne teamy. Pierwszy z nich, na którego czele stoi Kyunghwan "Marin" Jang to wieloletnia, obsypana tytułami organizacja. To nie ich pierwszy finał – dwa lata temu to oni zatriumfowali w Staples Center jako Mistrzowie Sezonu 2013. Mimo że z tamtego składu ostali się jedynie dżungler Seong-Woong "Bengi" Bae i mid-laner Sanghyuk "Faker" Lee, to nowi członkowie jeszcze bardziej wzmocnili drużynę. Uważane za faworyta, SKT może być pierwszym podwójnym czempionem.

Historia KOO jest niczym bajka dla dzieci. Odrzuceni przez swoje poprzednie teamy weterani, którzy - by udowodnić, że jeszcze mają w sobie to coś - stworzyli zespół, który przez pewien czasu dominował LCK. Po występie w katowickim Spodku na Intel Extreme Masters, gdzie zostali pokonani przez plasujące się na końcu tabeli LPL World Elite, utracili swój impet i wydawali się go nie odzyskać. Aż do teraz. Przybywając do Europy Tygrysy znalazły w sobie pokłady dotąd niewykorzystanej energii i pokonując takie potęgi jak Fnatic czy KT Rollster wywalczyły sobie drogę aż do wielkiego finału.

Oko w oko

Obie drużyny mogą się pochwalić jednymi z najlepszych indywidualnie graczy na każdej z alejek. Zobaczmy, jak wyglądają poszczególne match-upy.

Dolna linia. Stojący w cieniu swoich towarzyszy, Junsik "Bang" Bae i Lee "Wolf" Jae-wan są uznawani za jeden z niewielu słabych punktów SKT. W finale będą musieli stanąć w szranki z prawdziwą śmietanką dolnej linii. AD Carry KOO Tigers Kim "PraY" Jong-in ma z ich teamem rachunki do wyrównania. Dwa lata temu wraz z Najin Black Sword w zaciętej serii pięciu gier zostali wyeliminowani z Mistrzostw właśnie przez SK Telekom.  Tym razem ma jednak u boku prawdziwego wirtuoza wsparcia - Beom-hyeon "Gorilla" Kang pokazał, że w kontroli wizji, chronieniu drużyny i inicjowaniu walk nie ma sobie równych.

Czempioni do zobaczenia:

  • Bang i Wolf – Kalista i Alistar. Bang pozostaje niepokonany jako Kalista w profesjonalnych rozgrywkach. Jego umiejętności w graniu nią sprawiają, że przeciwnikom niezwykle trudno złapać skoczną Włócznię Zemsty. Alistar to najczęściej wybierana przez supporta SKT postać, idealnie pasująca do jego stylu gry jako inicjatora, a także świetnie zgrywa się z Kalistą Banga, która może wrzucić go w sam środek walki.
  • Pray i Gorilla – Ashe i Tahm Kench. Lodowa łuczniczka w rękach AD Carry KOO Tigers sieje prawdziwe spustoszenie – pomimo tego, że wnosi więcej CC do teamu, niż obrażeń, Pray ma nią oszałamiające KDA 14.5. Gorilla był pierwszym graczem, który sprowadził Króla Rzeki na Summoners Rift przeciwko CLG i dosłownie zjadł ich żywcem. Jeśli SKT pozwoli mu na zagranie Tahmem, możemy być pewni, że zobaczymy idealnie wyliczone pożarcia i agresywne ganki na całej mapie.

 

Dżungla. Jeśli w SKT słabym punktem jest dolna linia, to w przypadku KOO mówi się, że dżungler Lee "HojinHo-jin jest ciężarem drużyny. Hojin poprawił ostatnio swoją grę, a nawet zaskoczył Fnatic wybierając niewidzianego od dawna w rozgrywkach Zaca i dzięki jego inicjacjom udało im się pokonać europejską drużynę. Na jego nieszczęście zmierzy się z ”Dżunglą we własnej osobie”, jak jest zwany w Korei -  Seong-Woong "Bengi" Bae. Leśnik SKT już raz dzierżył w swych rękach Summoners Cup i w tym roku znowu ma okazję to zrobić. Po ubiegłorocznym spadku formy, Bengi znowu jest w swoim żywiole i póki co pozostaje najlepszym dżunglerem turnieju.

Czempioni do zobaczenia:

  • Hojin – Lee Sin. Wraz z zablokowaniem Gragasa, las stał się otwarty na nowe postacie. Poprzednia ksywka Hojina - ”Lee” mówi sama za siebie – dżungler KOO to jeden z najlepszych graczy Ślepego Mnicha na świecie. Jeśli uda mu się dobrać do Lee sina, możemy się spodziewać pokazu mechanik z najwyższej półki.
  • Bengi – Elise. Mimo iż kiedyś znany bardziej z wspierającego stylu gry i bohaterów takich jak Nunu, po przesiadce na agresywniejsze postacie w lesie Bengi wciąż czuje się komfortowo. Jego celnie wymierzone kokony zapewnią towarzyszom dominację na linii, a świetna kontrola wizji pozwoli sojusznikom na przemyślane zagrania. 

Środkowa linia. Jeden, jedyny i prawdziwy. Każdy gracz League zna jego imię.  Sanghyuk "Faker" Lee. Nieśmiertelny król demonów, jak okrzyknięto go na jego pierwszych mistrzostwach.  Przez wielu uważany za najlepszego gracza LoLa w historii. Ostatnimi czasy Faker zmienił swój styl gry – to już nie on jest wielką gwiazdą drużyny i często poświęca część złota na rzecz sojuszników, a deficyt nadrabia swoją umiejętnością ogrania przeciwnika. Seo-haeng "Kuro" Lee wydaje się być na przegranej pozycji mierząc się z ”bogiem” League. Mid-laner tygrysów jednak także nie ma się czego wstydzić – przez cały turniej pokazał się od świetnej strony, wybierając aż osiem różnych postaci i każdą zaprezentował najwyższy poziom. W KDA prześciga nawet Fakera – 7.95 do 7.27. Czeka nas wyrównany pojedynek dwóch wyśmienitych graczy.

Czempioni do zobaczenia:

  • Kuro – Viktor. Herald maszyn zawdzięcza swoją obecność na profesjonalnych rozgrywkach właśnie Kuro. Gracz środkowej linii KOO jako pierwszy wybrał go w LCK, co podłapali zawodnicy na całym świecie. Nie raz zobaczymy, jak dzięki swojemu doświadczeniu i wyczuciu tej postaci Kuro zmaże któregoś z graczy SKT z mapy.
  • Faker – Le Blanc. Złoty chłopak League of Legends oprócz nieziemskich mechanik jest znany z nieskończonej puli czempionów – Master Yi, Olaf, Irelia na środkowej linii to cuda, które tylko Faker mógłby wymyślić. Gdyby musieć wybrać jedną postać, z którą najłatwiej skojarzyć mid-lanera SK Telekom to z całą pewnością była by to Le Blanc. Zwodnicza czarodziejka to postać, którą Sanghyuk przyciągnął wiele banów i aż do Mid Season Invitational w maju tego roku pozostawał nią niepokonany. Le blanc idealnie pasuje do jego stylu gry – Faker czai się tylko, by w ułamku sekundy złapać odosobnionego członka drużyny i wysłać go na fontannę z szarym ekranem.

Górna linia. Na koniec przyjrzymy się prawdziwej uczcie dla oka każdego widza. Dwóch wspaniałych graczy i geniuszy top-lane zmierzy się przeciwko sobie. Kyunghwan "Marin" Jang okrzyknięty ”Fakerem topa” do tej pory nie zdawał się nadążyć za swoim przydomkiem. Gdy meta skupiła się na jego roli, Marin rozkwitł, co szczególnie ukazało się na Mistrzostwach – do tej pory zarówno na linii jak i w walkach drużynowych żaden gracz górnej linii nie dorastał mu do pięt. Jednak Kyungho "Smeb" Song to nie jakiś zwykły top-laner, a najaśniejsza gwiazda KOO. To właśnie jemu Tygrysy zawdzięczają większość swoich wygranych – Smeb kara każdy błąd przeciwnika i bezlitośnie go wykorzystuje dla swojej przewagi.

Czempioni do zobaczenia:

  • Smeb – Fiora. Niesamowicie wymagający mechanicznie bohater w rękach niesamowicie uzdolnionego gracza to prawdziwa poezja. Smeb tańczy dookoła przeciwników, z idealnym wyczuciem blokując najważniejsze efekty CC Ripostą, by w odpowiednim momencie uderzyć najważniejszy cel.
  • Marin – Renekton. Chociaż wydaje się niewymagającą postacią, to Marin robi z krokodyla świetny użytek, niepodzielnie rządząc na topie. Widzieliśmy nawet jak potrafił poradzić sobie w sytuacjach 1vs2, zabijając przeciwników i uchodząc z życiem. Jeśli zobaczymy Pustynnego Rzeźnika w wykonaniu top-lanera SKT, na pewno nie da on odetchnąć Smebowi na linii.

Dzień sądu

Nieprzespane noce, tysiące godzin treningu, olbrzymia odporność i determinacja. Już niedługo dowiemy się która z koreańskich potęg okaże się lepsza. Czy SK Telekom pozostanie niepokonane i jako pierwsza drużyna w historii zostanie podwójnym czempionem? A może czarny koń KOO Tigers przyniesie jedną z największych niespodzianek w historii? Jedno jest pewne – w Sobotę, 31 października o 13:00 oglądajcie z nami finał Mistrzostw Sezonu 2015 League of Legends – tego nie można przegapić.